piątek, 25 marca 2011

Łagiewniki - Nowosolna, 19 marca 2011

Sobota, 11:00 rano (tak, rano ;-)), wyjście szybkie i nieco chaotyczne. Pogoda za oknem - ujdzie, ale bez rewelacji; pochmurno.  

Ruszyliśmy z rogu ulic Wycieczkowej i Kryształowej, potem prosto ulicą Łupkową i ulicą Moskuliki (dawna wieś Moskuliki, teraz włączona do miasta). 

Początek szlaku.

Na ulicy Łupkowej mieliśmy lekkie trudności orientacyjne, bo czarny szlak rowerowy (równoległy z czerwonym), odbił nam nagle w lewo i się więcej nie pokazał, a oznaczeń szlaku czerwonego jest jak na lekarstwo. W końcu doszliśmy jednak do ul. Moskuliki, potem wylądowaliśmy na Marmurowej, gdzie skęciliśmy w prawo. I tutaj zaczęły się schody, bo opis mówi o tym, żeby skęcić teraz "w lewo, w polną drogę", ale nie bardzo mówi, w którą ;-) Oczywiście zrobiliśmy wycieczkę do przodu, potem się wracaliśmy, aż znaleźliśmy właściwą "drogę polną", która obecnie ma nazwę i brzmi ona Opolska - znak szlaku oczywiście był - na latarni koło 50 m. od Marmurowej - posiadacze lornetki by się nie pogubili. Znaku skrętu szlaku brak. 

ulica Opolska

Potem wędrowaliśmy sobie spokojnie aż do terenu ogródków działkowych, gdzie znowu mieliśmy zagwozdkę pt. "o którym skrzyżowaniu mówi opis szlaku?", bo trzeba było skęcić znów najpierw w prawo, potem w lewo. Po chwili wypatrywania okazało się, że chodzi o skręt w prawo na skrzyżowaniu ZA ogódkami działkowymi (a nie przed), a potem w lewo... tu się zgubiliśmy najbardziej, gdyż opis mówi "przed słupem trakcji elektrycznej (6,5 km) udajemy się w lewo, w stronę sosnowego lasku" - przy czym nie precyzuje, przy którym słupie, a jest ich tam jak mrówków :D Znowu (oczywiście!) poszliśmy za daleko, co zaowocowało podeptaniem komuś pola i odkryciem żwirowni ["Zobaczmy co jest za tym wałem ziemnym! Ojej, jaka wielka dziura w ziemi!" (tak dobre 40 m. w dół)]. W końcu jednak wydostaliśmy się na właściwą polną drogę (pierwsza, która się pojawi po lewej to właśnie ta!), przy czym słup trakcji eletrycznej jest oddalony od skrzyżowania dróg o około 25 m. Ale co tam - jest słup? Jest. Więc dajemy go jako "punkt orientacyjny" ;-)

Żwirownia


Teraz była najfajniejsza część spaceru, bo w końcu wylądowaliśmy w lesie :-) Fakt, trochę szkoda, że ów las zaśmiecony i mało go (jakieś 500 m), ale za to oznaczenie szlaku na prawie co drugim drzewie! Bo przecież na prostej drodze przez las można się zgubić! :D



Potem to już z górki (dosłownie i w przenośni), bo wychodzimy do Nowolsolnej, na ulicę nie Zgierską, jak błędnie donosi opis szlaku, ale Kasprowicza, którą udajemy się do centrum miejscowości, gdzie czeka na nas przystanek MPK i sklep ze słodyczami (nie wzięliśmy nic prócz wody, a jednak batonik w trakcie wycieczki by się przydał ;-)). Powrót autobusem linii 53 na Plac Dąbrowskiego zajął nam całe 25 minut. 

Trasa całej wycieczki.


Następny spacer w tę niedzielę, tym razem od Nowosolnej pójdziemy do Bedonia, zbaczając na moment do Rezerwatu "Wiączyń". Ach, i tym razem mamy już mapę - "Łódź i okolice" Compassu - jedyna znośna mapa okolic Łodzi.

Szlak czerwony, czyli zaczynamy zabawę.

Jak do głowy wpadnie jakiś dobry pomysł, należy go zrealizować od razu, bo potem chęci przepadną. Tak było w przypadku idei przejścia tej wiosny i lata oznaczonego kolorem czerwonym Szlaku Okrężnego wokół Łodzi, wyszukanego przeze mnie na stronie Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Łódzkiego. Szlak liczy sobie 175 km, podzielony jest na odcinki od 9 do 22 km, czyli wycieczki akurat jednodniowe. Dodatkowym plusem tego podziału jest to, że odcinki kończą się zwykle w miejscach dobrze skomunikowanych z miastem, ergo zapewniony mamy łatwy powrót.

Pierwszą wycieczkę odbyliśmy w sobotę, 19 marca. Ponieważ idea zrobienia szlaku powstała ledwie dwa dni wcześniej, poszliśmy na spacer (ledwie dziewięciokilometrowy) z marszu, bez mapy, tylko z wydrukowanym ze strony ROTWŁ opisem szlaku. I tu dochodzimy do przyczyny powstania tej notki i tego bloga - opisy w wielu miejscach się nie bardzo trzymają kupy i terenu (robione w 2006-2007 roku - mają prawo), a oznaczenie znakami szlakowymi jest marne - parę razy się zgubiliśmy. Więc spisanie tych tras ma sens, a udostępnienie szerszemu gronu może zbawić owe grono od biegania w te i nazad w poszukiwaniu oznaczeń szlakowych ;-)

Mam zatem nadzieję, że moja pisanina będzie komuś przydatna i zapraszam do czytania.